czwartek, 29 stycznia 2015

Przeprowadzka- Choi Seung Hyun

         Od dzisiaj zaczynam nowe życie, wreszcie mogę zacząć spełniać swoje marzanie. Jeszcze tylko jeden karton do rozpakowania...
-Ahhhh.... to jest to!- powiedziałem sam do siebie opierając się o ścianę. Wyciągnąłem papierosa i odpaliłem go zapalniczką, którą dostałem na pożganie od Shin Se Kyung. Mojej pierwszej miłości. Nasze drogi się rozeszły gdy postanowiłem wyjechać by realizować swoje marzenia, miałem nadzieję, że wyjedzie ze mną, lecz ona miała inne plany. Dzień przed moim wyjazdem przyszła do mnie i wręczyła mi srebrną zapalniczkę z wygrawerowanym napisem "Non est ad astra mollis e terris via" ("Droga do gwiazd nie jest łatwa z ziemi"), natomiast na drugiej stronie było wygrawerowane "Dla mnie zawsze będziesz najjaśniejszą gwiazdą". Po tym jak mi ją dała nie odezwała się ani słowem, spojrzała tylko na mnie załzawionymi oczami, po czym odwróciła się na pięcie i wyszła. To było nasze ostatnie spotkanie. Wciągnąłem dym w płuca i poczułem ból. To nie jest tak, że jej nie kochałem, ale myślę, że nie kochałem jej na tyle by zrezygnować dla niej z moich marzeń. Wiedziała o tym i pewnie dlatego to było dla niej takie bolesne. 
   Dzień był deszczowy, tak więc wziąłem parasol i postanowiłem przejść się na spacer. Po drodze sporo rozmyślałem o SeKyung, o tym jak mój wyjazd musiał ją zranić i ogólnie myślałem o swoim życiu. Takie dni jak dziś pobudzają do refleksji. Nagle rozejrzałem się dookoła i nie wiedziałem gdzie jestem...Brawo! Pierwszy dzień w nowym mieście a już się zgubiłem! Westchnąłem i spojrzałem przed siebie. Moją uwagę przykuł chłopak, który mimo, iż był cały przemoczony kręcił się na karuzeli. Śmiał się w głos i krzyczał radośnie, wyglądał tak beztrosko.
-Pfff...-prychnąłem- co za czort...a żeby zleciał z tej karuzeli- powiedziałem pod nosem. Poczułem lekkie ukucie zazdrości...ta jego beztroska. Też bym chciał znowu to poczuć, ale niestety chwilowo jet to dla mnie zbyt trudne. Już miałem wracać, gdy nagle zobaczyłem, że chłopak spadł z karuzeli. Ba! Wyleciał jak pocisk!- Omo! Zabiłem go!- rzuciłem się biegiem w stronę poszkodowanego. Leżał nieprzytomny na piachu, podszedłem do niego i uklęknąłem. Jego twarz była taka delikatna... to na pewno chłopak? Zlustrowałem wzrokiem jego sylwetkę. Nie widzę piersi więc chyba tak... wzruszyłem ramionami, po czym pochyliłem się nad nim by zobaczyć czy oddycha- Uff...żyje- odetchnąłem z ulgą. Poklepałem go delikatnie po policzku. Miał taką miękką i delikatną skórę... 
-Wszystko w porządku?- zaniepokoiłem się. Jeszcze raz go poklepałem gdyż nie zauważyłem żadnej reakcji, gdy nagle nieznajomy zaczął powoli otwierać oczy. Przestraszonym wzrokiem rozejrzał się dookoła, po czym zamrugał szybko i wytrzeszczył oczy. Spojrzał na mnie nadal chyba nie do końca pojmując co tak właściwie się przed chwilą wydarzyło. Nagle wybuchnął śmiechem co kompletnie mnie zszokowało- Co jest?- powiedziałem z lekkim oburzeniem. Zwariował czy co? Ja tu mało palpitacji nie dostałem, a ten się turla ze śmiechu. Wstałem i otrzepałem kolana z piachu. Spojrzałem na niego i nagle poczułem coś dziwnego...szybsze bicie serca. Chciałem to zignorować, ale gdy patrzyłem na jego twarz czułem, że to uczucie narasta. Odwróciłem twarz w drugą stronę i wyciągnąłem do niego rękę- wstawaj!- powiedziałem oschle. Jak to możliwe, że jakiś chłopak obudził we mnie takie uczucia? Nieznajomy spojrzał na mnie zdziwiony, a następnie chwycił mnie za rękę. Jego dłoń była taka drobna i kobieca.
-Dzięki- odpowiedział i puścił moją dłoń, z trudem mu na to pozwoliłem. Czułem, że nie chcę wypuszczać jego ręki, chciałem jeszcze przez chwilę poczuć jego ciepło. Nieznajomy otrzepał się z pisaku. Był cały przemoczony, nie chciałem żeby jeszcze bardziej zmókł, tak więc osłoniłem go parasolką. Spojrzałem na niego, jego ciało wydawało się być takie kruche. Na pewno nic sobie nie zrobił? Zmartwiłem się.
-Wszystko w porządku?- poczułem dziwny przypływ czułości do tego drobnego chłopaka. Spojrzał na mnie, a na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie. O co chodzi? Mam coś na twarzy czy co? Patrzył na mnie wybałuszonymi oczami. Ok... to jest trochę dziwne... dlaczego On się tak na mnie patrzy? Może za mocno uderzył się w głowę?- Halo tu ziemia!- zaśmiałem się machając mu przed oczami. I znowu to samo... te zaskoczenie na jego twarzy. Czyżby stracił kontakt z rzeczywistością? Zaniepokoiłem się jeszcze bardziej- Chyba jednak nie jest z Tobą zbyt dobrze...Chcesz pojechać do szpitala?
-Huh?- ufff... odetchnąłem. Jest kontakt, może jednak obejdzie się bez szpitala. Patrzyłem na niego oczekując odpowiedzi, wyglądał jakby przez chwilę walczył sam ze sobą- Ah tak... wszystko w porządku- odpowiedział w końcu i uśmiechnął się słodko z lekkim zakłopotaniem, po czym rozejrzał się i dodał- nie musisz tego robić- Robić czego? Nie bardzo wiedziałem o co mu chodzi, gdy nagle wskazał na parasolkę. 
-Ah...- o to mu chodziło...odsunąłem parasol i z lekkim zakłopotaniem podrapałem się w tył głowy- Jesteś cały przemoczony więc chciałem...
-Teraz Ty też jesteś cały mokry- zauważył. Spojrzałem na swoją przemoczoną koszulę... 
-Fakt, o tym nie pomyślałem- zaśmiałem się próbując ukryć zmieszanie.
-Może wpadniesz do mnie na chwilę, osuszysz się, a Ja zrobię Ci coś ciepłego do picia w zamian za Twoja pomoc, co Ty na to?- zaproponował. Hymmm... bardzo chętnie... o ile wiedziałbym gdzie jestem.
-No nie wiem...- odpowiedziałem niepewnie.
-Mieszkam dwie ulice stąd- uśmiechnął się zachęcająco. Kto by odmówił widząc taki uśmiech? Później będę się martwił powrotem.
-W sumie czemu nie- odpowiedziałem z uśmiechem i machnąłem ręką- Prowadź
-Ok...- odparł a w jego oczach pojawił się wesoły błysk- A! No tak!- nagle sobie coś uświadomił i uderzył się ręką w czoło. Ledwo powstrzymałem się od parsknięcia śmiechem- Jak masz na imię?
-Nazywam się Choi Seung Hyun, ale znajomi mówią na mnie TOP- odpowiedziałem. Chłopak uśmiechnął się szeroko i wyciągnął do mnie rękę.
-Miło mi. Ja nazywam się Kwon Ji Yong, ale możesz mi mówić GD- uścisnąłem jego dłoń i ponownie poczułem te niezwykłe ciepło. 

sobota, 24 stycznia 2015

Gorący prysznic, gorąca czekolada, gorący...

-Zapraszam- otworzyłem drzwi od mieszkania i weszliśmy do środka. Chłopak rozejrzał się dookoła.
-Wow- zrobił zaskoczoną minę- Pierwszy raz widzę, żeby w domu chłopaka było tak czysto- zaśmiałem się, no cóż od zawsze lubiłem czystość i porządek, wszystko musiało być na swoim miejscu.
- Czuj się jak u siebie- odpowiedziałem ściągając buty i przemoczoną kurtkę.
- To będzie trochę trudne- uśmiechnął się po czy dodał- gdzie mam odłożyć parasol?
- Oprzyj pod ścianą na wycieraczce- spojrzałem na niego od góry do dołu- Hymmm... myślę, że powinieneś ściągnąć te przemoczone ubrania... co prawda jesteś o wiele wyższy ode mnie, ale myślę, że powinienem coś znaleźć u siebie w garderobie co by pasowało, dopóki Twoje ubrania nie wyschną.
-Nie kłopocz się- odparł lekko onieśmielony 
-To żaden problem, a poza tym nie chcę żebyś mi zaciapał całą podłogę- zaśmiałem się. Chłopak spojrzał na swoje przemoczone i ociekające deszczem ubranie.
-Fakt- uśmiechnął się.
-Pierwsze drzwi na prawo masz łazienkę- wskazałem- Rozbierz się, a Ja zaraz Ci coś przyniosę na przebranie... czyste ręczniki są w szafce obok umywalki, weź ciepły prysznic żebyś się nie przeziębił
-Dzięki
-Nie, to Ja dziękuję- wyszczerzyłem zęby w uśmiechu, Seunghyun spojrzał na mnie nieodgadnionym wzrokiem, po czym odwzajemnił uśmiech i udał się w stronę łazienki. Ja natomiast poszedłem do garderoby, która znajdowała się na górze obok sypialni- Hymmm... co by tu...?- rozejrzałem się po ogromnej garderobie. Prawdopodobnie jest to jedno z największych pomieszczeń w moim mieszkaniu. Odkąd pamiętam interesowałem się modą, uwielbiałem kupować fajne "ciuszki" i dodatki, tak więc trochę tego nagromadziłem i nic dziwnego, że potrzebowałem na to wszystko naprawdę dużego pomieszczenia, no... tak naprawdę dwóch pomieszczeń. Po zastanowieniu wybrałem w końcu jedną z moich ulubionych bluzek, oczywiście w białym kolorze i kolorowe szorty. Zszedłem na dół i zapukałem do drzwi- mogę wejść? 
- Tak, jasne- usłyszałem zza drzwi, po czym nacisnąłem na klamkę i wszedłem do środka.
- Mam nadzieję, że będzie paso...- stanąłem jak wryty widząc nagą klatkę piersiową chłopaka- ...wało- dokończyłem czerwieniąc się  jak burak. Odwróciłem wzrok i wyciągnąłem do niego rękę z ubraniami na zmianę.

-Dzięki- odpowiedział sięgając po ubrania, po czym odłożył je na szafce. Spojrzałem na niego jeszcze raz. Był szczupły, ale naprawdę ładnie umięśniony, ciężko było dostrzec ten kaloryfer pod ubraniem... nawet jeśli było nieźle przemoczone. Przechyliłem głowę na bok żeby mu się jeszcze trochę przyjrzeć. Właśnie sięgał do guzika od spodni, gdy nagle spojrzał na mnie zaskoczony- Coś jeszcze?- zamrugałem szybko czerwieniąc się jeszcze bardziej, teraz to jestem na sto procent pewny, że na moich policzkach można by usmażyć omlet. Co za wstyd! 
-Yyyy... nie już wszystko- odparłem szybko, po czym jak najszybciej chciałem opuścić łazienkę, no cóż... tak szybko chciałem czmychnąć, że pośliznąłem się i wywinąłem orła w drzwiach uderzając tyłem głowy o podłogę. 
-Wszystko w porządku?!- podbiegł do mnie. Teraz to najchętniej zapadłbym się pod ziemię.
-T..a..k..- odpowiedziałem i spojrzałem w górę natrafiając na jego wzrok. Widać było w jego oczach rozbawianie. Świetnie! Gratulacje Kwon Ji Yong, jesteś totalnym błaznem!
-To już drugi raz dzisiaj, kiedy leżysz plackiem na ziemi- powiedział ledwo powstrzymując się od śmiechu- Pomóc Ci wstać?
-Nie, dzięki chyba sobie poradzę- odparłem podnosząc się z podłogi. Za jakie grzechy się pytam?! Udając jakby cała sytuacja nie miała miejsca, zapytałem- Chcesz gorącej czekolady?- z jeszcze widocznym rozbawieniem w oczach odpowiedział
-Bardzo chętnie- jego kąciki ust lekko zadrgały. O MATKO! Jaki on jest przystojny! I znowu strzeliłem buraka. Pamiętaj, jesteś mężczyzną na litość Boską!! 
-Ok- odpowiedziałem i udałem się w stronę kuchni. Wstawiłem wodę na gorącą czekoladę, po czym sam również poszedłem do drugiej łazienki się przebrać i wziąć szybki, gorący prysznic. Ahhh... to naprawdę działa odprężająco... mam nadzieję, że prysznic zmyje, a raczej "wypłucze" mi z głowy te wszystkie dziwaczne myśli. Gdy tylko się osuszyłem i założyłem suche ubrania ruszyłem w stronę schodów. Chłopak siedział na fotelu w salonie i czytał magazyn o modzie, który leżał wcześniej na ławie. Słysząc, że schodzę po schodach oderwał wzrok od gazety i spojrzał na mnie. Z tymi mokrymi i zmierzwionymi włosami wyglądał naprawdę... uroczo? I jak widać dobrze wybrałem ubranie na zmianę, bo w tej bluzce było mu do twarzy.

-Właśnie woda się zagotowała, więc ją wyłączyłem. Chciałem zalać gorąca czekoladę, ale...
-Już robię- przerwałem mu i podszedłem do szafki z kubkami. Wyciągnąłem dwa kubki i zasypałem je czekoladą, po czym dolałem wrzątku. Chłopak odłożył magazyn i przyszedł do kuchni zajmując jeden ze stołków przy ladzie. Podałem mu kubek z gorącą czekoladą- Proszę
-Dzięki- podniósł kubek, a następnie zbliżył go do swoich ponętnych ust i upił jeden łyk. Znowu złapałem się na tym, że się w niego wpatruje. Potrząsnąłem głową, żeby wrócić do świadomości i również upiłem łyk czekolady- mmmm... pyszna- delektował się. Zaśmiałem się. Spojrzał na mnie pytająco.
-Mógłbyś grać w reklamie gorącej czekolady- chłopak parsknął śmiechem.
-A właśnie! Nie wiedziałem gdzie położyć swoje rzeczy, więc chwilowo leżą pod prysznicem- podrapał się niezręcznie w tył głowy, spojrzałem na niego wytrzeszczając oczy- nie chciałem "zaciapać" Ci podłogi- dodał po chwili i spojrzał na mnie z rozbawieniem, na co zareagowałem śmiechem. 
-Poczekaj, pójdę włożę je do suszarki
-Dzięki- odpowiedział i upił kolejny łyk czekolady. Ja natomiast udałem się do łazienki. Rzeczywiście jego ubrania leżały pod prysznicem, widząc to ledwo powstrzymałem się od śmiechu. Podniosłem jego ubrania i poczułem woń perfum wymieszanych z zapachem deszczu i z zapachem jego ciała. Zbliżyłem do siebie jego rzeczy i wtuliłem w nie twarz. Ahhh... jak pięknie pachną... ZARAZ!! Co ja do cholery robię?! Szybko otworzyłem drzwi od pomieszczenia gospodarczego i wrzuciłem ubrania do suszarki udając sam przed sobą, że ta sytuacja nie miała miejsca. Jesteś mężczyzną! Uff... odetchnąłem i zamknąłem oczy. Jestem mężczyzną, jestem mę... BOŻE! Otworzyłem oczy. Jestem porąbany!! Agrrrr... przeszedł mnie dreszcz. Włączyłem suszarkę i udałem się z powrotem do kuchni. Seunghyun dalej siedział przy ladzie i popijał gorącą czekoladę. Zauważyłem, że wziął magazyn -Interesujesz się modą?- spytał, gdy chwyciłem za kubek. 
-Gdybym nie został muzykiem, myślę, że właśnie tym bym się zajmował- odpowiedziałem upijając łyk czekolady, spojrzał na mnie z zaciekawieniem- To moja druga miłość- uśmiechnąłem się, gdy nagle usłyszeliśmy hałas. Chłopak przestraszył się i spojrzał w kierunku, z którego ten hałas dochodził. Zaśmiałem się- O! A to pewnie moja trzecia miłość- ponownie spojrzał na mnie z jeszcze większym zainteresowaniem, po czym dołączył do nas mój pies i zaczął głośno szczekać- No dobra, dobra Ty jesteś moją największą miłością- zaczął machać ogonkiem wywołując tym samym jeszcze większy uśmiech na mojej twarzy. Podszedłem do niego i wziąłem go na ręce, po czym pocałowałem go w jego wilgotny, malutki nosek- Tęskniłeś?- spytałem dziecinnym głosem, a szczeniak w odpowiedzi słodko zaszczekał. O kurczę! Zapomniałem, że mamy gościa. Odchrząknąłem poważniejąc i odwróciłem się w stronę Seunghyuna, który wyglądał na rozbawionego. Cóż... nie pierwszy raz dzisiaj.. ciekawe co sobie o mnie myśli... Podszedłem do niego z psiakiem na rękach- Poznajcie się. To jest Gaho, Gaho to jest Seunghyun- chłopak wziął jego łapkę i delikatnie potrząsnął w geście przywitania.

-Miło mi- Szczeniak delikatnie złapał go swoimi małymi ząbkami za palec, a następnie go polizał. Seunghyun uśmiechnął się szeroko. Osz cholera! Nie uśmiechaj się tak! Bo mi pikawa siądzie!- Jaki słodki- dodał, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
-Chcesz go wziąć na ręce?- chłopak spojrzał na mnie z radością małego dziecka w oczach i kiwną głową. Dałem mu psiaka, który rzucił się na naszego gościa i zaczął lizać go po twarzy.
-Ła!- chłopak próbował uciec od obśliniającego go psiaka śmiejąc się przy tym w głos- no dobra, już dobrze- śmiał się i odsunął szczeniaka od twarzy patrząc na niego błyszczącymi oczami- bo zaślinisz mnie na śmierć- powiedział roześmiany, na co Gaho przechylił tylko główkę i pomerdał ogonkiem- No dobra niech Ci będzie- powiedział bezradnie widząc starania szczeniaka, który próbował znowu go polizać i przybliżył go trochę bliżej do siebie. Gaho wykorzystał sytuację i wysunął swój zadziwiając długi języczek by polizać naszego gościa w nos. Chłopak zrobił rozbrajającą zdziwioną minę, na co parsknąłem śmiechem. TOP przeniósł wzrok na mnie i tak samo jak szczeniak przechylił głowę na bok, wywołując u mnie jeszcze większy wybuch śmiechu. Gdy nagle moją uwagę przykuła pogoda za oknem.
-Widzę, że deszcz już przestał padać i wyszło słońce- Seunghyun spojrzał w stronę okna- Muszę wyprowadzić Gaho na dwór, pójdziesz ze mną? Akurat jak wrócimy Twoje ubrania powinny być już suche- kiwną głowa na znak zgody i udaliśmy się w stronę drzwi. Założyłem Gaho szelki i włożyłem buty.
Na dworze było przyjemnie ciepło, a po deszczu powietrze było czyste i orzeźwiające. Gdy Gaho załatwił swoja potrzebę postanowiliśmy jeszcze się trochę przejść. Idąc powolnym krokiem rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, tak jakbyśmy znali się już od dawna, a nie zaledwie od dwóch godzin. Gdy doszliśmy do parku znajdującego się zaraz niedaleko mojego mieszkania, odpiąłem smycz od szelek Gaho i puściłem go na trawę. Nie zważając na to, że była mokra zacząłem się z nim wygłupiać, TOP usiadł na ławce i się nam przyglądał, jednak gdy piłeczka zawędrowała do jego nóg, podniósł ją i dołączył do nas. Bawiliśmy się i śmialiśmy jak małe dzieci, nawet nie zauważyliśmy kiedy zaczęło się ściemniać. Seunghyun spojrzał na zegarek.
-To już tak późno?- powiedział do siebie zaskoczony- Muszę się już zbierać bo nie zdążę...- urwał i się zamyślił na chwilę.
-Która jest?- spytałem
-20- odpowiedział
-O kurczę!- zerwałem się. Kompletnie zapomniałem o imprezie, Tae by mnie chyba udusił gdybym znowu się spóźnił- Musimy wracać- oznajmiłem, mój towarzysz kiwną głową zgadzając się ze mną. Przypiąłem smycz do szelek Gaho i udaliśmy się z powrotem do mieszkania. 
Gdy weszliśmy do mieszkania od razu poszedłem do pomieszczenia gospodarczego i wyciągnąłem ubrania Seunghyuna z suszarki po czym mu je oddałem
-Dzięki- powiedział odbierając swoje rzeczy i wszedł do łazienki by się przebrać. Ja natomiast wziąłem ręcznik Gaho i zacząłem go wycierać, gdyż był cały mokry od trawy, gdy już skończyłem nalałem mu wody i wsypałem trochę karmy dla szczeniąt. Gaho po tym jak zaspokoił pragnienie i napełnił brzuszek poszedł do swojego kojca i zasnął praktycznie od razu jak tylko się położył. W tej chwili z łazienki wyszedł Seunghyun.
-Już zasnął?- zauważył- a chciałem się z nim pożegnać- dodał rozczarowany, po czym przeniósł wzrok na mnie i powiedział z uśmiechem- świetnie się bawiłem.
-Ja również- odwzajemniłem uśmiech. Odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia. Zakładając buty powiedział
-Będziemy musieli kiedyś to powtórzyć...
-No jasne!- odparłem entuzjastycznie. Uśmiechnął się i nachylił się by podnieść parasolkę, podszedłem bliżej by otworzyć drzwi, gdy nagle wyprostował się, a jego twarz znalazła się kilka centymetrów od mojej. Zamarłem, on również. Patrzyliśmy sobie w oczy, był tak blisko mnie... jego usta były tak blisko. Przez chwilę przeszło mi przez myśl, żeby zbliżyć się jeszcze troszkę i dotknąć jego ust swoimi. Nie wiem ile tak patrzyliśmy sobie w oczy, bo czas na ten moment jakby się zatrzymał. Jego spojrzenie, które przez chwile wyrażało szok i zdziwienie, teraz emanowało jakimś tajemniczym błyskiem pewności siebie. To trwało zaledwie ułamek sekundy, gdyż nawet nie wiem kiedy a jego usta przywarły do moich w delikatnym pocałunku, który po chwili zamienił się w namiętny i pełen pasji.

środa, 21 stycznia 2015

Pierwsze spotkanie

   Ponury, deszczowy dzień, wszyscy snuli się po kątach ze spuszczoną głową... oprócz mnie. Może to zabrzmi dziwnie, ale uwielbiałem takie deszczowe dni, tym bardziej latem. Krople deszczu są wtedy tak przyjemnie chłodne i orzeźwiające, aż grzechem jest ukrywać się w taki dzień pod parasolem.
-Ej GD!- ktoś wyrwał mnie z zadumy. Oderwałem wzrok od okna i spojrzałem w prawą stronę. Był to Taeyang mój najlepszy przyjaciel, którego znam od zawsze. Wszyscy się śmieją, że jesteśmy jak stare, dobre małżeństwo... cóż, może coś w tym jest. Odkąd pamiętam wszystko zawsze robiliśmy razem, dlatego wcale mnie to nie dziwi, że razem należymy YG Entertainment. 
-Co tam?
-Wychodzimy całą ekipą dzisiaj zaszaleć- odparł bardzo entuzjastycznie- mamy w szeregach nowego kompana, tak więc idziemy to oblać! Idziesz?- Ktoś do nas dołączył? Czemu dowiaduję się o tym ostatni? 
-O której i gdzie?
-Wiedziałem, że nie odpuścisz żadnej popijawy!- zaśmiał się- tam gdzie zwykle...
-Karaoke trzy ulice stąd?- uśmiechnął się tylko.
-23 przy wejściu- odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia, po czym rzucił zamykając drzwi- Tylko się nie spóźnij jak ostatnio!
Cały Tae, uśmiechnąłem się do siebie na wspomnienie ostatniej "szalonej" nocy, jak to spóźniony o jakąś niecałą godzinę zjawiłem się w klubie. To co zobaczyłem przerosło moje największe wyobrażenia. Seungri biegał pijany po pokoju w stroju ni to motyla, ni to jakieś baletnicy śpiewając piosenkę Madonny "Like a Virgin", Tae pomagał mu w tej całej szopce wymyślając, hymmm... ciekawy i bardzo... jakby to ująć... pobudzający wyobraźnie taniec, który oczywiście nie mógł się obejść bez zdarcia z siebie koszuli. Ehhh... cały tydzień później truł mi o tym, że tak mu się podobała i że miał ja tylko raz na sobie... może lepiej nie będę już wspominał o tym co się działo z Daesugiem...Mam nadzieję, że dzisiaj chłopcy nie dadzą takiego popisu jak ostatnio... oczywiście dla mnie to nic takiego tego typu akcje, gdybym był tam godzinę wcześniej to pewnie bym... no właśnie.. zaśmiałem się na samą myśl co by się mogło dziać. Chodzi oczywiście o to, że skoro to przyjęcie powitalne nowego członka ekipy, to wypadałoby się pokazać od jak najlepszej strony. 
-Dobra, koniec na dziś- powiedziałem sam do siebie zamykając laptopa. Nie będę tracił takiego dnia na siedzenie w studiu, tym bardziej, że i tak już mi niewiele zostało- Trzeba iść zaczerpnąć trochę świeżego powietrza- mówiąc to zarzuciłem na siebie cienką kurtkę i ruszyłem w stronę wyjścia. 

Przyjemnie jest czuć ten delikatny, chłodny deszczyk na twarzy, zamknąłem oczy i wziąłem głęboki wdech
-AH!- wypuściłem powietrze i ponownie otworzyłem oczy. Z szerokim uśmiechem na ustach ruszyłem przed siebie, do miejsca gdzie czas stoi w miejscu i wszystkie problemy i zmartwienia odchodzą w nicość. 
Udałem się na moja ulubioną karuzelę, na placu zabaw, który znajdował się całkiem niedaleko wytwórni, jednak na tyle daleko, że można było się tu oderwać od zgiełku miasta. Złapałem się poręczy, stanąłem lewą nogą na karuzeli i całą siłą zacząłem odpychać się prawą noga od ziemi tym samym wprawiając karuzelę w ruch. Gdy już dostatecznie szybko zacząłem się kręcić, stanąłem mocno dwoma nogami na karuzeli, zacisnąłem uścisk na poręczach i odchyliłem do tyłu. Nabrałem naprawdę niesamowitej prędkości
-ŁAAAAA!!!!- krzyczałem z uśmiechem na ustach. Krople deszczu sprawiały, że cała zabawa była jeszcze bardziej ekscytująca. Gdy nagle....metalowe poręcze od deszczu były naprawdę bardzo śliskie, przez co nawet nie wiem kiedy wyśliznęły mi się z rąk i odleciałem jak z procy parę metrów od karuzeli lądując na mokrym piachu... na chwilę mnie zamroczyło...
-Wszystko w porządku?!- usłyszałem zaniepokojony głos, a następnie dotyk ciepłej ręki klepiącej mnie delikatnie po policzku. Otworzyłem powoli oczy i rozejrzałem się dookoła nie ruszając się nawet o milimetr. Umarłem? Nie czuję deszczu, a niebo jest takie czarne... zamrugałem szybko parę razy powiekami i otworzyłem szeroko oczy. Ujrzałem młodego mężczyznę, z bardzo przestraszoną miną. Klęknął przy mnie prawą ręką klepał mnie po policzku natomiast w lewej trzymał duży czarny parasol. Widząc to wybuchnąłem niekontrolowanym śmiechem- Co jest?- usłyszałem zdziwiony i oburzony głos, lecz wciąż nie mogąc powstrzymać się od śmiechu złapałem się za brzuch i przeturlałem na prawy bok. Mężczyzna wstał z ziemi, otrzepał kolana z piachu i nie zważając na to, że wciąż turlam się ze śmiechu wyciągnął do mnie rękę mówiąc- wstawaj!- przestałem się śmiać i spojrzałem na niego z lekko wytrzeszczonymi oczami. Stał nade mną z prosto wyciągnięta ręką, natomiast jego twarz była zwrócona w bok, jakby nie chciał na mnie patrzeć. Chwyciłem jego dłoń i podniosłem się z ziemi.
-Dzięki- odparłem otrzepując mokry piach. Nieznajomy zlustrował mnie chłodnym i sceptycznym spojrzeniem. Poczułem się lekko skrępowany gdy tak prześwietlał mnie swoimi oczami, jakby robił mi rentgen całego ciała sprawdzając czy niczego sobie nie połamałem.
-Wszystko w porządku?- spytał jakby z czułością, aż zadrżałem ta nagłą zmianą. Jego spojrzenie zrobiło się teraz takie ciepłe i przyjazne, szczęka mi o mało co nie opadła z wrażenia. Nie chodzi o sam fakt tej diametralnej zmiany w jego postawie ale... FUCK!.. JAKI PRZYSTOJNIAK! Że też wcześniej jakoś nie zwróciłem na to uwagi, może dlatego, że byłem za bardzo skołowany... kurczę... brak mi słów... no łał! Hymm... czy to nie jest dziwne, żeby mężczyzna miał takie myśli o innym mężczyźnie? -Halo tu ziemia!- zaśmiał się machając mi przed oczami. Oh! Cóż to za dźwięk, ten głos... taki męski... zaraz, zaraz CO JA DO CHOLERY....!!! Chwila czyżbym za mocno się uderzył w głowę?! Może mam wstrząśnienie mózgu czy coś! O Boże mam nadzieję, że to tylko chwilowe! NIE CHCE DO KOŃCA ŻYCIA ZACHOWYWAĆ SIĘ JAK ROZHISTERYZOWANA NASTOLATKA !!! Ciiii... Jesteś mężczyzną... JESTEM MĘŻ...- Chyba jednak nie jest z Tobą zbyt dobrze... Chcesz pojechać do szpitala?- powiedział z poważną i zaniepokojona miną.
-Huh?- tylko tyle jesteś w stanie powiedzieć? Jak jakiś niedorozwinięty osioł! "HUH?"! Co to ma być?! Ogarnij się! PAMIĘTAJ! Jestem mężczyzną, jestem mężczyzną...- Ah tak... wszystko w porządku- uśmiechnąłem się z zakłopotaniem. Dopiero teraz zauważyłem, iż mimo, że trzyma parasolkę to jest cały przemoczony... zaraz jakby tak się zastanowić to nie czuje żeby jeszcze padało...Spojrzałem w górę i dopiero teraz (Głupi Ja~~) zauważyłem, że przez cały ten czas nieznajomy osłaniał mnie przed deszczem- nie musisz tego robić- powiedziałem nieśmiało... Spojrzał na mnie jakby nie bardzo wiedział o co mi chodzi, wskazałem na parasolkę.
-Ah...- zabrał parasolkę i z zakłopotany podrapał się w tył głowy- Jesteś cały przemoczony więc chciałem...
-Teraz Ty też jesteś cały mokry- przerwałem mu. Spojrzał na siebie i z delikatnym zmieszanym uśmiechem odparł
-Fakt, o tym nie pomyślałem- zaśmiał się.
-Może wpadniesz do mnie na chwilę, osuszysz się, a Ja zrobię Ci coś ciepłego do picia w zamian za Twoją pomoc, co Ty na to?- nieznajomy zrobił niepewną minę
-No nie wiem...
-Mieszkam dwie ulice stąd- uśmiechnąłem się zachęcająco. Zastanowił się jeszcze przez chwilę.
-W sumie czemu nie- uśmiechnął się- Prowadź
-Ok.. A! no tak!- palnąłem się w czoło- Jak masz na imię?
-Nazywam się Choi Seung Hyun, ale znajomi mówią na mnie TOP
-Miło mi. Ja nazywam się Kwon Ji Yong, ale możesz mi mówić GD- uśmiechnąłem się szeroko i uścisnęliśmy sobie dłonie. 
W drodze do domu dowiedziałem, że jest ode mnie starszy o rok i że właśnie się tutaj przeprowadza. Powiedział, że interesuje się muzyka i głównie dlatego tutaj przyjechał, aby rozpocząć karierę jako raper. Bardzo mnie ucieszył fakt, iż mamy podobne zainteresowania, gdyż dzięki temu mieliśmy bardzo dużo tematów do rozmów.

Prolog

   Pamiętam ten dzień jak dziś, dzień naszego pierwszego spotkania...gdy zamykam oczy widzę jego twarz. Niezwykle męską, acz zarazem posiadającą ten niezwykły "dziecięcy' urok. Myślę, że najbardziej moją uwagę przykuły jego oczy, piękne, czarne oczy, posiadające ten zalotny i figlarny blask. Patrząc w nie można byłoby się zatracić, rozpłynąć jak lody na słońcu. Nie zawsze jednak biło od nich te przyjazne ciepło, często w jego spojrzeniu czaił się tajemniczy mrok, tak jakby jednym spojrzeniem potrafił prześwietlić Cię na wylot, poznać każdy, nawet największy sekret, który skrywałeś gdzieś w zakątku swojej duszy. Gdy patrzył na mnie takim wzrokiem czułem się niespokojny, skrępowany, ... nagi. Pierwszy raz w życiu poczułem coś takiego... czasami miałem ochotę jakoś zareagować, powiedzieć żeby przestał tak na mnie patrzeć, lecz z drugiej strony marzyłem o tym by nie przestawał, by zawsze tak na mnie patrzył... tylko na mnie.