Od dzisiaj zaczynam nowe życie, wreszcie mogę zacząć spełniać swoje marzanie. Jeszcze tylko jeden karton do rozpakowania...
-Ahhhh.... to jest to!- powiedziałem sam do siebie opierając się o ścianę. Wyciągnąłem papierosa i odpaliłem go zapalniczką, którą dostałem na pożganie od Shin Se Kyung. Mojej pierwszej miłości. Nasze drogi się rozeszły gdy postanowiłem wyjechać by realizować swoje marzenia, miałem nadzieję, że wyjedzie ze mną, lecz ona miała inne plany. Dzień przed moim wyjazdem przyszła do mnie i wręczyła mi srebrną zapalniczkę z wygrawerowanym napisem "Non est ad astra mollis e terris via" ("Droga do gwiazd nie jest łatwa z ziemi"), natomiast na drugiej stronie było wygrawerowane "Dla mnie zawsze będziesz najjaśniejszą gwiazdą". Po tym jak mi ją dała nie odezwała się ani słowem, spojrzała tylko na mnie załzawionymi oczami, po czym odwróciła się na pięcie i wyszła. To było nasze ostatnie spotkanie. Wciągnąłem dym w płuca i poczułem ból. To nie jest tak, że jej nie kochałem, ale myślę, że nie kochałem jej na tyle by zrezygnować dla niej z moich marzeń. Wiedziała o tym i pewnie dlatego to było dla niej takie bolesne.
Dzień był deszczowy, tak więc wziąłem parasol i postanowiłem przejść się na spacer. Po drodze sporo rozmyślałem o SeKyung, o tym jak mój wyjazd musiał ją zranić i ogólnie myślałem o swoim życiu. Takie dni jak dziś pobudzają do refleksji. Nagle rozejrzałem się dookoła i nie wiedziałem gdzie jestem...Brawo! Pierwszy dzień w nowym mieście a już się zgubiłem! Westchnąłem i spojrzałem przed siebie. Moją uwagę przykuł chłopak, który mimo, iż był cały przemoczony kręcił się na karuzeli. Śmiał się w głos i krzyczał radośnie, wyglądał tak beztrosko.
-Pfff...-prychnąłem- co za czort...a żeby zleciał z tej karuzeli- powiedziałem pod nosem. Poczułem lekkie ukucie zazdrości...ta jego beztroska. Też bym chciał znowu to poczuć, ale niestety chwilowo jet to dla mnie zbyt trudne. Już miałem wracać, gdy nagle zobaczyłem, że chłopak spadł z karuzeli. Ba! Wyleciał jak pocisk!- Omo! Zabiłem go!- rzuciłem się biegiem w stronę poszkodowanego. Leżał nieprzytomny na piachu, podszedłem do niego i uklęknąłem. Jego twarz była taka delikatna... to na pewno chłopak? Zlustrowałem wzrokiem jego sylwetkę. Nie widzę piersi więc chyba tak... wzruszyłem ramionami, po czym pochyliłem się nad nim by zobaczyć czy oddycha- Uff...żyje- odetchnąłem z ulgą. Poklepałem go delikatnie po policzku. Miał taką miękką i delikatną skórę...
-Wszystko w porządku?- zaniepokoiłem się. Jeszcze raz go poklepałem gdyż nie zauważyłem żadnej reakcji, gdy nagle nieznajomy zaczął powoli otwierać oczy. Przestraszonym wzrokiem rozejrzał się dookoła, po czym zamrugał szybko i wytrzeszczył oczy. Spojrzał na mnie nadal chyba nie do końca pojmując co tak właściwie się przed chwilą wydarzyło. Nagle wybuchnął śmiechem co kompletnie mnie zszokowało- Co jest?- powiedziałem z lekkim oburzeniem. Zwariował czy co? Ja tu mało palpitacji nie dostałem, a ten się turla ze śmiechu. Wstałem i otrzepałem kolana z piachu. Spojrzałem na niego i nagle poczułem coś dziwnego...szybsze bicie serca. Chciałem to zignorować, ale gdy patrzyłem na jego twarz czułem, że to uczucie narasta. Odwróciłem twarz w drugą stronę i wyciągnąłem do niego rękę- wstawaj!- powiedziałem oschle. Jak to możliwe, że jakiś chłopak obudził we mnie takie uczucia? Nieznajomy spojrzał na mnie zdziwiony, a następnie chwycił mnie za rękę. Jego dłoń była taka drobna i kobieca.
-Dzięki- odpowiedział i puścił moją dłoń, z trudem mu na to pozwoliłem. Czułem, że nie chcę wypuszczać jego ręki, chciałem jeszcze przez chwilę poczuć jego ciepło. Nieznajomy otrzepał się z pisaku. Był cały przemoczony, nie chciałem żeby jeszcze bardziej zmókł, tak więc osłoniłem go parasolką. Spojrzałem na niego, jego ciało wydawało się być takie kruche. Na pewno nic sobie nie zrobił? Zmartwiłem się.
-Wszystko w porządku?- poczułem dziwny przypływ czułości do tego drobnego chłopaka. Spojrzał na mnie, a na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie. O co chodzi? Mam coś na twarzy czy co? Patrzył na mnie wybałuszonymi oczami. Ok... to jest trochę dziwne... dlaczego On się tak na mnie patrzy? Może za mocno uderzył się w głowę?- Halo tu ziemia!- zaśmiałem się machając mu przed oczami. I znowu to samo... te zaskoczenie na jego twarzy. Czyżby stracił kontakt z rzeczywistością? Zaniepokoiłem się jeszcze bardziej- Chyba jednak nie jest z Tobą zbyt dobrze...Chcesz pojechać do szpitala?
-Huh?- ufff... odetchnąłem. Jest kontakt, może jednak obejdzie się bez szpitala. Patrzyłem na niego oczekując odpowiedzi, wyglądał jakby przez chwilę walczył sam ze sobą- Ah tak... wszystko w porządku- odpowiedział w końcu i uśmiechnął się słodko z lekkim zakłopotaniem, po czym rozejrzał się i dodał- nie musisz tego robić- Robić czego? Nie bardzo wiedziałem o co mu chodzi, gdy nagle wskazał na parasolkę.
-Ah...- o to mu chodziło...odsunąłem parasol i z lekkim zakłopotaniem podrapałem się w tył głowy- Jesteś cały przemoczony więc chciałem...
-Teraz Ty też jesteś cały mokry- zauważył. Spojrzałem na swoją przemoczoną koszulę...
-Fakt, o tym nie pomyślałem- zaśmiałem się próbując ukryć zmieszanie.
-Może wpadniesz do mnie na chwilę, osuszysz się, a Ja zrobię Ci coś ciepłego do picia w zamian za Twoja pomoc, co Ty na to?- zaproponował. Hymmm... bardzo chętnie... o ile wiedziałbym gdzie jestem.
-No nie wiem...- odpowiedziałem niepewnie.
-Mieszkam dwie ulice stąd- uśmiechnął się zachęcająco. Kto by odmówił widząc taki uśmiech? Później będę się martwił powrotem.
-W sumie czemu nie- odpowiedziałem z uśmiechem i machnąłem ręką- Prowadź
-Ok...- odparł a w jego oczach pojawił się wesoły błysk- A! No tak!- nagle sobie coś uświadomił i uderzył się ręką w czoło. Ledwo powstrzymałem się od parsknięcia śmiechem- Jak masz na imię?
-Nazywam się Choi Seung Hyun, ale znajomi mówią na mnie TOP- odpowiedziałem. Chłopak uśmiechnął się szeroko i wyciągnął do mnie rękę.
-Miło mi. Ja nazywam się Kwon Ji Yong, ale możesz mi mówić GD- uścisnąłem jego dłoń i ponownie poczułem te niezwykłe ciepło.
Dzień był deszczowy, tak więc wziąłem parasol i postanowiłem przejść się na spacer. Po drodze sporo rozmyślałem o SeKyung, o tym jak mój wyjazd musiał ją zranić i ogólnie myślałem o swoim życiu. Takie dni jak dziś pobudzają do refleksji. Nagle rozejrzałem się dookoła i nie wiedziałem gdzie jestem...Brawo! Pierwszy dzień w nowym mieście a już się zgubiłem! Westchnąłem i spojrzałem przed siebie. Moją uwagę przykuł chłopak, który mimo, iż był cały przemoczony kręcił się na karuzeli. Śmiał się w głos i krzyczał radośnie, wyglądał tak beztrosko.
-Pfff...-prychnąłem- co za czort...a żeby zleciał z tej karuzeli- powiedziałem pod nosem. Poczułem lekkie ukucie zazdrości...ta jego beztroska. Też bym chciał znowu to poczuć, ale niestety chwilowo jet to dla mnie zbyt trudne. Już miałem wracać, gdy nagle zobaczyłem, że chłopak spadł z karuzeli. Ba! Wyleciał jak pocisk!- Omo! Zabiłem go!- rzuciłem się biegiem w stronę poszkodowanego. Leżał nieprzytomny na piachu, podszedłem do niego i uklęknąłem. Jego twarz była taka delikatna... to na pewno chłopak? Zlustrowałem wzrokiem jego sylwetkę. Nie widzę piersi więc chyba tak... wzruszyłem ramionami, po czym pochyliłem się nad nim by zobaczyć czy oddycha- Uff...żyje- odetchnąłem z ulgą. Poklepałem go delikatnie po policzku. Miał taką miękką i delikatną skórę...
-Wszystko w porządku?- zaniepokoiłem się. Jeszcze raz go poklepałem gdyż nie zauważyłem żadnej reakcji, gdy nagle nieznajomy zaczął powoli otwierać oczy. Przestraszonym wzrokiem rozejrzał się dookoła, po czym zamrugał szybko i wytrzeszczył oczy. Spojrzał na mnie nadal chyba nie do końca pojmując co tak właściwie się przed chwilą wydarzyło. Nagle wybuchnął śmiechem co kompletnie mnie zszokowało- Co jest?- powiedziałem z lekkim oburzeniem. Zwariował czy co? Ja tu mało palpitacji nie dostałem, a ten się turla ze śmiechu. Wstałem i otrzepałem kolana z piachu. Spojrzałem na niego i nagle poczułem coś dziwnego...szybsze bicie serca. Chciałem to zignorować, ale gdy patrzyłem na jego twarz czułem, że to uczucie narasta. Odwróciłem twarz w drugą stronę i wyciągnąłem do niego rękę- wstawaj!- powiedziałem oschle. Jak to możliwe, że jakiś chłopak obudził we mnie takie uczucia? Nieznajomy spojrzał na mnie zdziwiony, a następnie chwycił mnie za rękę. Jego dłoń była taka drobna i kobieca.
-Dzięki- odpowiedział i puścił moją dłoń, z trudem mu na to pozwoliłem. Czułem, że nie chcę wypuszczać jego ręki, chciałem jeszcze przez chwilę poczuć jego ciepło. Nieznajomy otrzepał się z pisaku. Był cały przemoczony, nie chciałem żeby jeszcze bardziej zmókł, tak więc osłoniłem go parasolką. Spojrzałem na niego, jego ciało wydawało się być takie kruche. Na pewno nic sobie nie zrobił? Zmartwiłem się.
-Wszystko w porządku?- poczułem dziwny przypływ czułości do tego drobnego chłopaka. Spojrzał na mnie, a na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie. O co chodzi? Mam coś na twarzy czy co? Patrzył na mnie wybałuszonymi oczami. Ok... to jest trochę dziwne... dlaczego On się tak na mnie patrzy? Może za mocno uderzył się w głowę?- Halo tu ziemia!- zaśmiałem się machając mu przed oczami. I znowu to samo... te zaskoczenie na jego twarzy. Czyżby stracił kontakt z rzeczywistością? Zaniepokoiłem się jeszcze bardziej- Chyba jednak nie jest z Tobą zbyt dobrze...Chcesz pojechać do szpitala?
-Huh?- ufff... odetchnąłem. Jest kontakt, może jednak obejdzie się bez szpitala. Patrzyłem na niego oczekując odpowiedzi, wyglądał jakby przez chwilę walczył sam ze sobą- Ah tak... wszystko w porządku- odpowiedział w końcu i uśmiechnął się słodko z lekkim zakłopotaniem, po czym rozejrzał się i dodał- nie musisz tego robić- Robić czego? Nie bardzo wiedziałem o co mu chodzi, gdy nagle wskazał na parasolkę.
-Ah...- o to mu chodziło...odsunąłem parasol i z lekkim zakłopotaniem podrapałem się w tył głowy- Jesteś cały przemoczony więc chciałem...
-Teraz Ty też jesteś cały mokry- zauważył. Spojrzałem na swoją przemoczoną koszulę...
-Fakt, o tym nie pomyślałem- zaśmiałem się próbując ukryć zmieszanie.
-Może wpadniesz do mnie na chwilę, osuszysz się, a Ja zrobię Ci coś ciepłego do picia w zamian za Twoja pomoc, co Ty na to?- zaproponował. Hymmm... bardzo chętnie... o ile wiedziałbym gdzie jestem.
-No nie wiem...- odpowiedziałem niepewnie.
-Mieszkam dwie ulice stąd- uśmiechnął się zachęcająco. Kto by odmówił widząc taki uśmiech? Później będę się martwił powrotem.
-W sumie czemu nie- odpowiedziałem z uśmiechem i machnąłem ręką- Prowadź
-Ok...- odparł a w jego oczach pojawił się wesoły błysk- A! No tak!- nagle sobie coś uświadomił i uderzył się ręką w czoło. Ledwo powstrzymałem się od parsknięcia śmiechem- Jak masz na imię?
-Nazywam się Choi Seung Hyun, ale znajomi mówią na mnie TOP- odpowiedziałem. Chłopak uśmiechnął się szeroko i wyciągnął do mnie rękę.
-Miło mi. Ja nazywam się Kwon Ji Yong, ale możesz mi mówić GD- uścisnąłem jego dłoń i ponownie poczułem te niezwykłe ciepło.